Pewnego razu, podczas takiego szperania w leśnych zakamarkach zebraliśmy ze Wsiowym Psem trochę gąsek. Nie było ich dużo i nie poszły do kiszenia kapusty ale w barszcz.
Uznaliśmy, że powiedzenie "dwa grzyby w barszcz to zbyt wiele" za nieprawdziwe i wszystkie gąski po oczyszczeniu trafiły do garnka.
Gąski gotowały się do miękkości (czyli, aż przestaną zgrzytać w zębach) wraz z przyprawami: świeżym listkiem laurowym, pieprzem, majerankiem, cebulą i zielem angielskim. W połowie gotowania dolałam słoik rosołu i około pół litra domowego barszczu a właściwie żurku kiszonego na mące żytniej. Dodałam też ziemniaki pokrojone w kostkę.
Zupa pyrkotała a zapach roznosił się przedni. W żadnej restauracji takiego barszczu nie uświadczysz. Przed podaniem trzeba go trochę dosolić.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz