Przyniosłam zatem do domu te śliweczki jak najprawdziwszy skarb. Kolejnej porcji już nie będzie, bo nie znam innej "miejscówki". Do głowy mi przyszło wiele pomysłów na tarninę i sok, i nalewka, i syrop... A może dżem? A może coś wytrawnego? No cóż... parę garści - szału nie ma. Postanowiłam zatem ją po prostu zjeść i wymyśliłam deser ;)
Sos z tarniny (3-4 porcje)
25-30 dkg owoców tarniny
10 dkg cukru
1 łyżka soku z cytryny
4 łyżki rumu
szczypta soli
szczypta pieprzu zielonego
opcjonalnie: 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej, 1 łyżka wody
Owoce zasypać cukrem, jak zaczną puszczać sok zacząć powoli je ogrzewać. Kiedy będą się rozpadać przetrzeć przez sitko, aby oddzielić od pestek lub wykorzystać tylko powstały syrop. Dodać sól, pieprz, rum, sok z cytryny. Jeszcze przez chwilę odparować, żeby sos zgęstniał lub zagęścić łyżeczką mąki ziemniaczanej rozmieszanej w łyżce zimnej wody (raczej dodanie mąki ziemniaczanej nie powinno być potrzebne).
Krem z kaszy manny (3-4 porcje)
0,5 szklanki kaszy manny
1,5 szklanka mleka
1-2 łyżki cukru
10 dkg masła
Kaszę mannę ugotować z mlekiem i cukrem (można z niego zrezygnować) na gęsto. Po wystudzeniu zmiksować z masłem. Nakładać do salaterek. Polać przygotowanym sosem ze śliwek tarniny i ozdobić np. orzechami.
Sos jest bardzo smakowity, ale jeżeli ktoś koniecznie chce uniknąć cierpkiego smaku, powinien pominąć przecieranie śliweczek przez sitko. Sam sok a właściwie powstały syrop nie ma tej charakterystycznej cierpkości. Jeżeli zależałoby nam na zagęszczeniu powstałego sosu - należy na koniec gotowania dodać łyżeczkę czy dwie mąki ziemniaczanej rozmieszanej w łyżce wody.
Przygotowanie tego deseru jest błyskawiczne. Pół godzinki i goście zachwyceni :) Smacznego!
