Fot. Ciotka Chichotka |
Wróćmy jednak do receptury :) Około dwóch kilogramów owoców przez kilka dni przemroziłam w zamrażarce. Następnie, przystępując już bezpośrednio do przygotowania soku, wysypałam zmrożone owoce na blachę i wstawiłam do gorącego piekarnika, aby je zapiec. Dzięki tym zabiegom pozbywamy się ponoć goryczki a same owoce stają się słodsze. Piszę "ponoć", ponieważ goryczki jako takiej się nie pozbyłam, zaś owoce były zrywane nie w pełni dojrzałe, żeby zachować jak najwięcej witaminy C, zatem kwaskowatość również pozostała. Kiedyś, dość dawno temu, smażyłam dżem z jarzębiny i jabłek, wykorzystując jarzębinę zerwaną po przymrozkach. I w tym przypadku goryczka była wyczuwalna. Sądzę, że po prostu należy wybrać inną odmianę jarząbu (np. szwedzki).
Po zapieczeniu owoców (stały się miękkie i błyszczące) przełożyłam je do garnka i zalałam około dwoma litrami wody. Chwilę gotowałam, zaś owoce rozgniotłam zwykłym tłuczkiem do ziemniaków :)) Otrzymany sok zlałam do innego naczynia a owoce wycisnęłam przez bawełnianą ściereczkę. Połączyłam soki, wsypałam 1,2 kg cukru i wcisnęłam sok z jednej, dużej cytryny (można użyć kwasku cytrynowego). Zagotowałam, potrzymałam sok chwilę na ogniu, aby cukier dobrze się rozpuścił i przelałam do butelek, które zawekowały się "na gorąco".
Fot. Ciotka Chichotka |
Smacznego i na zdrowie! :)
A może tak jakieś szczegóły,dotyczące jakiej jarzębiny można używać do zrobienia soku, i kiedy jarzębina nadaje się najlepiej do przerobu. Chodzi mi aktualnie o miesiąc w którym nadaje się już do zbioru.
OdpowiedzUsuńMożna użyć każdej jarzębiny, ale warto pamiętać, że najmniej goryczki ma jarząb mączny i szwedzki. Na moje podniebienie - w ogóle jej nie mają. W kuchni regionalnej i w lecznictwie ludowym używano jarzębiny z jarzębu pospolitego i starano się ją "odgoryczyć". Zawsze jednak trochę tej goryczki zostaje. W przepisach sprzed lat pisano o zbieraniu jarzębiny po pierwszych przymrozkach. Ryzykowało się jednak to, iż ich się nie zbierze, bo przejrzała jarzębina po przymrozkach szybko opada. Ja zrywam ją jak tylko dojrzeje, od połowy września, ale to zależy od pogody i od miejsca, gdzie jarząb rośnie. O dojrzałości świadczy równomierne wybarwienie owoców oraz ich miękkość przy zgniataniu w palcach. W niektórych miejscach jarzębina dojrzewa już w sierpniu :)
OdpowiedzUsuńJuż mrożę jarzębinę... czy można ją później po prostu wsypać do sokowirówki ?
OdpowiedzUsuńMyślę, że można. Warto byłoby ją później dodatkowo zapiec w piekarniku (delikatnie), powinna wtedy dać więcej soku :) Nie potrafię jednak powiedzieć, jaka jest wydajność jarzębiny przy stosowaniu sokowirówki :)
OdpowiedzUsuńNo to będzie eksperyment... czyli 3kg jarzębiny, mrożę, zapiekam i wrzucam do sokowirówki.
OdpowiedzUsuńTak :) Zapiekać, nie znaczy upiec. Owoce mają zrobić się lśniące i lekko nabrzmiałe. Lepiej, żeby nie pękały, bo sok wycieknie. tej goryczki zawsze trochę zostanie. Zdecydowanie więcej goryczki ucieka, kiedy kilka razy zamrozi się i rozmrozi tę samą porcję jarzębiny. Tak bywa w naturze - nocne przymrozki i ocieplenie za dnia.
OdpowiedzUsuńEksperyment z sokowirówką nie udany :) po prostu nic nie leciało, więc trzeba było tradycyjnie gotować i przecierać,
OdpowiedzUsuńA sokownik?
UsuńOj, jeszcze się nie dorobiłam sokownika, ale teściowa już szuka w piwnicy :)
UsuńA czy aby zapiec muszę ją najpierw rozmrozić czy wkładam zamrożoną?
OdpowiedzUsuńW sumie nie ma takiej potrzeby, żeby rozmrażać przed włożeniem do piekarnika. Ja rozmrażam, bo wtedy krócej piekarnik pracuje.
UsuńDziękuję, i tylko mrożenie powoduje, że pozbywamy się toksyny czy można tak jak w czarnym bzie zagotować gdybym chciała pominąć mrożenie?
Usuńhttp://wsiowakuchnia.blogspot.com/2014/08/jak-pozbyc-sie-goryczki-z-owocow.html :)
Usuń