niedziela, 4 września 2016

Bakłażan pieczony z trawą cytrynową

Ten rok obfitował w nowe zdobycze ziołowe :) Nie powiem, we Wsiowej Kuchni jest coraz bardziej zielono, aromatycznie i... egzotycznie. Obiecuję, że stopniowo będę uzupełniać blog o nowe treści, na które latem nie miałam czasu. Bo lato we Wsiowej Kuchni było bardzo pracowite: zbieranie ziół, przetwarzanie owoców i warzyw na zimę, no i oczywiście pielęgnacja szalenie użytecznych w kuchni roślin o afrykańskich czy wschodnioazjatyckich korzeniach ;) Roślinki te wymagają szczególnej uwagi, bo trzeba się nauczyć o nie dbać i z nich korzystać.

Jedną z takich roślinek jest trawa cytrynowa. Wiosną własnoręcznie wysiałam ją do doniczki a że wzeszła nadzwyczaj dobrze, musiałam zadbać o dużą donicę i... miejsce w domu na zimowisko. Na szczęście jeszcze może spokojnie stać na świeżym powietrzu. Trawa cytrynowa ma niezwykle silny smak i aromat cytrynowy, ale w porównaniu z cytryna - bardziej głęboki i taki jakby pełniejszy. Na różnych stronach internetowych możemy wyczytać, że z całej roślinki powinny nas interesować nie zielone źdźbła a białe "dupki", z których one wyrastają. Nawiasem mówiąc, przed oczyszczeniem (podobnie jak por) te białe "dupki" są lekko czerwone. Oczywiście tu miła niespodzianka - warto korzystać z całej rośliny, bo źdźbła są równie aromatyczne i silnie pachnące jak "dupki" i to zwykłe marnotrawstwo wyrzucać je, skoro:


  • można nimi posypać potrawę przed pieczeniem;
  • można je posiekać, wysuszyć i dodać do mieszanki herbacianej (hm...);
  • można zamarynować w nich kawałki ryby np. przed gotowaniem na parze (pycha, pycha, pycha);
  • można dodać je do pikantnej zupy rybnej;
  • można wzbogacić nimi zwykły rosół, np. z pulpecikami (mniam);
  • można nimi zaprawiać alkohole i nalewki.


Można również znaleźć dla trawy cytrynowej masę innych zastosowań. Czy zatem warto wyrzucać jej zielone części tylko dlatego, że importer tak napisał a blogerzy powtarzają? "Dupki" na pewno łatwiej znoszą długą podróż do Polski, ale przecież zawsze można - przez cały rok - mieć doniczkę takiej trawy w domu.




Pierwszy poważny zbiór wsiowej trawy cytrynowej popełniłam całkiem niedawno. Przycięłam ją ostrymi nożyczkami tak, aby nie uszkodzić "dupek" i natychmiast wykorzystałam w kuchni. Część posiekanej trawy trafiła do piekarnika wraz z nadziewanym bakłażanem, część - została ususzona i zasiliła fermentowaną herbatę z wierzbówki.





Bakłażan z trawą cytrynową

dwa nieduże bakłażany
szklanka zmielonego gotowanego wcześniej mięsa (może być z rosołu)
szklanka ugotowanego ryżu
garść podduszonej na maśle młodej pokrzywy
dwie łyżki zmielonych, suszonych pieczarek
trzy łyżki otartego na tarce pikantnego sera żółtego
sól, pieprz kolorowy, gałka muszkatołowa

garść zielonych części trawy cytrynowej


Bakłażany wydrążyć, posypać niewielką ilością soli. Środki bakłażanów posiekać i zmieszać wraz z mięsem, ryżem, pieczarkami, serem i posiekaną drobno pokrzywą. Doprawić do smaku solą, pieprzem i gałką. Masą wypełnić bakłażany (wcześniej wylać z nich wytworzoną wodę na skutek posypania solą). Na każdym położyć kilka plasterków dojrzałego pomidora i obficie posypać posiekaną trawą cytrynową (część drobno posiekanej trawy można wmieszać wcześniej do masy) i piec w piekarniku od około pół godziny (bez termoobiegu, temp. 180 stopni) do 40 minut.

Podawać na gorąco z... truskawkami i szczypiorkiem czosnkowym. Smacznego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz