środa, 10 lipca 2013

Nalewka z dziurawca i mięty

Bieganie ugorami przynosi Ciotce Chichotce wiele korzyści: ogląda piękne widoki i znajduje roślinność, która inspiruje do eksperymentów. Tak było ostatnio.


Fot. Ciotka Chichotka

Zdobyczą były zioła, głównie rumianek lekarski i dziurawiec. Oba zioła posłużyły do przygotowania pewnych spirytusowych specyfików: wyciągu alkoholowego o działaniu ściągającym i łagodzącym (rumianek) oraz lekko uspokajającej nalewki o działaniu antydepresyjnym. Dziś o nalewce z dziurawca.

Fot. Ciotka Chichotka

Dziurawiec to popularna bylina rosnąca na nieużytkach w całej Europie. Zioło to popularne było w medycynie ludowej jako środek wspomagający i leczący schorzenia przewodu pokarmowego, uspokajający ( a nawet rozweselający), służący do przemywania ran i czyraków. Dawniej wierzono również, że ziele dziurawca odgania szatana i uodparnia na jego negatywny wpływ.

Nadmierne spożywanie preparatów z dziurawca może być jednak szkodliwe. Wywołuje między innymi "swędzenie" żołądka. Natomiast długotrwałe przyjmowanie preparatów z dziurawca przy jednoczesnym wystawianiu się na słońce może wywołać oparzenia i trudne do leczenia rumienie.

Przepis na nalewkę Ciotka Chichotka znalazła w Internecie. Zainspirowana różnorodnością przepisów postanowiła jednak poeksperymentować całkiem samodzielnie. Zmienione zostały proporcje użytych składników, moc trunku i sposób przyprawienia.


Fot. Ciotka Chichotka

Osiem kwiatostanów dziurawca (kwitnące szczyty gałązek, odcinane na wysokości 10-15 centymetrów) i pięć gałązek mięty pieprzowej zalać wrzątkiem (około szklanki) i parzyć pod przykryciem aż do wystudzenia. Następnie dolać spirytus (0,5 litra o mocy 95%) - w ten sposób uzyskamy alkohol o mocy około 70%. Pozostawiamy na 14 dni w słońcu. Wyciąg nabiera pięknej krwistej barwy - to dzięki właściwościom kwiatów, które są żółte :) Ważne jest, aby do nalewki trafiły nie tylko kwiaty, ale i listki - na ich powierzchni znajdują się liczne gruczoły z olejkiem eterycznym. Następnie odcedzamy i przetrawione rośliny zalewamy kolejną porcją alkoholu tym razem o małej mocy (40%), pozostawiamy na kolejne 14 dni, aby dokładnie przepłukać rośliny. Po tym czasie odcedzamy, rośliny wyciskamy, alkohole łączymy i zaprawiamy płynnym miodem (np. rzepakowym) w ilości dowolnej (jak ktoś lubi).  Naczynie zakręcamy i odstawiamy na około 1 miesiąc, po tym czasie ostrożnie nalewkę zlewamy do butelek i odstawiamy na kolejny miesiąc. Pijemy po małym kieliszeczku, dla smaku lub uspokojenia :) Ale niezbyt często :)


Fot. Ciotka Chichotka


Nalewka w produkcji, być może to i owo w przepisie zostanie zmienione:)

 ***






PS. 30 lipca 2013: Produkt końcowy. Przefiltrowany. I z dodatkiem melisy. Pachnie jak lekarstwo, ten zapach skojarzył mi się - nie wiem dlaczego - z walerianą, ale pachnie przyjemnie a smak ma doskonały.

Nalewka barwę ma przepiękną, krwistą, czystą. Ciekawe, czy z czasem nie zbrązowieje, jak większość dojrzałych nalewek.


Użyłam do słodzenia miodu wielokwiatowego, który jest słodszy od wrzosowego. Wrzosowy ma goryczkę i myślę, że użycie miodu wielokwiatowego miało tu więcej kulinarnego sensu.

Polecam produkcji :)))








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz