poniedziałek, 30 grudnia 2013

Krupnik staropolski

Ciotka Chichotka ciut za dużo jadła :D Ale jakże oprzeć się świątecznym piernikom, pierogom, bigosom?!.. Cóż, trzeba było wymyślić taką potrawę, która nie tylko świetnie smakowałaby, ale i łagodziła skutki obżarstwa. Idealny byłby krupnik - pomyślała Ciotka Chichotka. - Staropolski, na kaszy jaglanej i rosole z dodatkiem wołowiny, koperku, marchewki.

Krupnik staropolski jest prosty w wykonaniu. Podstawą jest dobrze ugotowany rosół, najlepiej z mięs mieszanych (drób i wołowina), ale równie dobrze można wykorzystać kości, które później obiera się z ugotowanego mięsa i usuwa z zupy. Zupa to zatem zdecydowanie wiejska, nieskomplikowana. Prostota smaku zaś uspokaja żołądek zmęczony świętowaniem :)


Fot. Ciotka Chichotka


Krupnik staropolski

1,5 l rosołu lub wywaru z kości i włoszczyzny
10 dag opłukanej i sparzonej wrzątkiem kaszy jaglanej
trzy łyżki koperku
2 małe ziemniaki

Kaszę gotujemy w rosole około 20 minut. Dorzucamy pokrojone w kostkę ziemniaki i gotujemy je w zupie do miękkości. Po tym czasie dokładamy do garnka startą na tarce z grubymi otworami marchewkę i pietruszkę ugotowane wcześniej w rosole. Dosypujemy trzy czubate łyżki świeżego koperku i... już :)

Zamiast koperku można użyć świeżej naci pietruszki a zupę wzbogacić podsmażoną na maśle posiekaną cebulką. Cebulkę należy tylko zeszklić i dorzucić do zupy wraz z ziemniaki, aby się podgotowała.



sobota, 28 grudnia 2013

Kwas z dzikiej róży

Pogoda sprzyja wyprawom na Ugory. Warto bacznie rozejrzeć się dookoła i nazbierać owoców dzikiej róży, które przetrzymały przymrozki w dobrej kondycji i zachowały jędrność. Być może nie będą to ilości, które pozwalają na jakieś wielkie przetwórstwo, ale taki kwas?.. Dlaczego nie spróbować?

Przepis znaleziony został w internecie. Bardzo Ciotkę Chichotkę zainteresował, ale go troszkę zmodyfikowała. Przede wszystkim kwasek cytrynowy zastąpiła sokiem ze świeżej cytryny a świeże drożdże suszonymi.


Fot. Ciotka Chichotka



Kwas z owoców dzikiej róży

5 szklanek świeżych owoców róży (lub 3 szklanki suszonych owoców), 
1 - 2 szklanki cukru, 
5 - 10 g drożdży lub płaska łyżeczka od kawy drożdży suszonych
1 łyżeczka kwasku cytrynowego lub sok z jednej cytryny, 
4 litry wody

Owoce róży umyć ciepłą wodą i włożyć do szklanego naczynia. Przygotować syrop z wody, cukru i kwasku cytrynowego lub soku z cytryny. Letnim syropem zalewamy owoce róży, dodajmy drożdże rozpuszczone w odrobinie syropu, całość odstawiamy na 2 - 3 dni w pokojowej temperaturze. Następnie kwas przecedzić, rozlać do butelek, mocno zakorkować. Do każdej butelki można dodać po łyżeczce cukru, lub 3 - 5 rodzynek. Przechowywać chłodnym miejscu. Kwas będzie do spożycia po 2 - 3 dniach.

Przepis ten i kilka innych na przetwory z dzikiej róży można znaleźć TUTAJ. Myślę, że warto je wypróbować :)


poniedziałek, 23 grudnia 2013

niedziela, 22 grudnia 2013

Piernik

"Ja pierniczę" - powiedziała Ciotka Chichotka i upiekła piernik.

Fot. Ciotka Chichotka
ciasto:
2 szklanki miodu
2 szklanki cukru
kostka masła
1 kg mąki
4 jajka
szklanka mleka
dwie łyżeczki sody
dwie torebki przyprawy do piernika
sól

polewa:
pół kostki masła
trzy łyżki śmietany 30%
trzy łyżki cukru
4 łyżki kakao

Miód z cukrem i masłem zagotować i wystudzić. Wyrabiać stopniowo dodając jajka, mąkę i sól. Na koniec dodać sodę rozpuszczoną w mleku i przyprawę do piernika (można ją także zagotować wraz z miodem). Ciasto odstawić do lodówki na dwa miesiące. Następnie wyłożyć do formy i piec przez około 60 minut w temperaturze 180 stopni. Po upieczeniu i wystudzeniu zawinąć w folię i odstawić w chłodne miejsce na tydzień. Po tygodniu odwinąć z folii, przekroić na cztery blaty, posmarować je domowymi powidłami i złożyć razem, delikatnie dociskając. Przygotować polewę czekoladową. Posmarować nią całe ciasto i obsypać skórką pomarańczową oraz siekanymi orzechami laskowymi.


Smacznego :)

wtorek, 17 grudnia 2013

Świąteczne wędzenie

Wsiowa Kuchnia wzbogaciła się o nowe urządzenie, czyli domową wędzarkę. Ciotka Chichotka postanowiła spróbować wędzenia jeszcze przed świętami, bo świąteczna szynka czy pierś indycza powinna być udana. Na pierwszy ogień poszedł karczek zapeklowany, naturalny, jedynie z dodatkiem świeżo mielonego pieprzu oraz kość od schabu, z której później ugotowano żur (na własnym zakwasie :). Do wędzenia Ciotka Chichotka użyła zrębek czereśniowych. Nie obyło się oczywiście bez kłopotów z palnikami. Dlatego zrezygnowano z palników na naftę i posłużono się zwykłą kuchenka gazową :)) A co? Potrzeba czyni mistrza. Wszak brytfanna z wędzarki różni się od garnka do wędzenia jedynie kształtem :)

Kilogram mięsa peklowano dobę, następnie zostało ono osuszone, włożone do siatki wędzarniczej i ułożone na ruszcie.  Temperatura wewnątrz brytfanny zbliżała się do 30st. Zrębki oczywiście już lekko dymiły. Podczas wędzenia, które trwało 3 godziny, temperatura wewnątrz brytfanny nie przekraczała 50st. i trzeba było mocno się starać, żeby temperatury nie podnosić, ale wytwarzać dość dymu. Eksperyment uznano jednak za bardzo udany :) Na święta można spodziewać się szynki, karpia (względnie łososia) i kiełbaski z domowej wędzarenki :))) Smacznego!



Fot. Ciotka Chichotka






sobota, 30 listopada 2013

Babeczki z dynią

Co prawda wróżyło się się wczoraj, ale dziś wszak jest okazja imieninowa i nic nie stoi na przeszkodzie, aby powróżyć sobie w doborowym towarzystwie także dzisiaj w dzień imienin Andrzeja. A jeżeli powróżyć, to i może coś zjeść? Coś lekkiego, pysznego, jesiennego... Będzie czym kusić czarne koty z białymi gwiazdkami na czole, czarne kury a może nawet i czarne psy :)

Jest jeszcze możliwość kupienia dyni, warto zatem upiec babeczki, które umilą andrzejkowy wieczór. Są przepyszne, proste w wykonaniu i niezbyt czasochłonne. Pamiętać jednak należy, żeby dyni w cieście nie było zbyt wiele, ponieważ raczej upiecze się kluskę a nie babeczkę. Do pieczenia babeczek Chichotka użyła starych foremek, które niedawno skończyły już 30 lat, ale są doskonałe do pieczenia ciasteczek "na dwa ugryzienia" a takie babeczki dyniowe powinny być.

Fot. Ciotka Chichotka


Babeczki z dynią

0,5 kg mąki pszennej
0,5 l dyni obranej i otartej na tarce o grubych otworach
szczypta soli
pół szklanki wody
5 łyżek cukru
1,5 łyżeczki sody
1 łyżka rumu
3 łyżki oleju

łyżeczka oleju do smarowania foremek
3 łyżki bułki tartej do obsypania foremek




Składniki dobrze wymieszać. Ciasto powinno być dość gęste, aby móc je nakładać łyżką do foremek, zatem w razie konieczności można dosypać mąki. Foremki smarujemy olejem, wysypujemy bułką tartą i nakładamy po czubatej łyżce ciasta. Foremki z ciastem ustawiamy na blasze i pieczemy w piekarniku około 20 minut. Piekarnik dobrze jest wcześniej nagrzać do temperatury około 150 stopni, żeby ciasto od razu się nie zapiekło, ale troszkę wyrosło. Po upieczeniu i lekkim wystudzeniu babeczki wyjmujemy z foremek. Można je obsypać cukrem pudrem.

Fot. Ciotka Chichotka


Smacznego :)

Drożdżowiec z kremem czekoladowym

Wieczorem we Wsiowej Kuchni pachniało ciastem drożdżowym i czekoladą. Ciotka Chichotka zainspirowała się przepisem znalezionym TUTAJ. Jednakże użyła więcej mąki (ok. 75 dkg), jedno opakowanie suszonych drożdży i dodała otartą z cytryny skórkę. Do pieczenia wykorzystała tortownicę o średnicy 26 cm. Jeżeli chcemy, aby ciasto po upieczeniu było wyraźniej uformowane w gwiazdę, należy użyć większej formy a placki wałkować cieńsze.


Typowo wsiowe, nieprofesjonalne :))) Fot. Ciotka Chichotka

Upieczono zatem ciasto wsiowe, bo drożdżowe, ale świąteczne, bo z dodatkiem kremu czekoladowego. Czekoladę z powodzeniem można zastąpić masą makową lub kremem orzechowym - będzie nie tylko świątecznie, ale i zimowo.

Potraktować polewą? Fot. Ciotka Chichotka

Ciasto baaardzo szybko zostało zjedzone. Nawet nie zdołano przygotować polewy, bo... Natychmiast i łakomie je pokrojono :)


Fot. Ciotka Chichotka

Smacznego!




niedziela, 17 listopada 2013

Dżem pomarańczowy z... dyni :)

Kochamy dynie, pomarańcze i słodkości. A zatem czy nie warto byłoby połączyć je w coś pysznego, słodkiego i pachnącego? Na przykład usmażyć dżem. Tak też zrobiono, czyli nasmażono dżemu pomarańczowego z dyni :)

Fot. Ciotka Chichotka


Dżem pomarańczowo - dyniowy

3 kg oczyszczonej dyni
2 kg słodkich pomarańczy
2 cytryny
0,8 kg cukru

Dynię pokroić w kostkę. Zasypać ją w garnku z cukrem i odstawić na dwie godziny - trzeba poczekać aż puści sok. Z pomarańczy obetrzeć skórkę i dorzucić ją do dyni. Następnie zdjąć białe albedo z pomarańczy, je same zaś pokroić drobno (usuwając jednocześnie pestki) i dorzucić do garnka z dynią. Z cytryn wycisnąć sok i wlać do garnka. Wszystko razem smażyć do momentu, aż dżem mocno zgęstnieje a dynia rozpadnie się :) Można ją podczas smażenia zmiksować lub rozgnieść tłuczkiem do ziemniaków. Następnie gęsty dżem zapakować do słoików na gorąco.


Fot. Ciotka Chichotka


Smacznego!








wtorek, 12 listopada 2013

Chleb z koszyka

Do Wsiowej Kuchni trafiły koszyki do wyrostu chleba. ciotka Chichotka miała wątpliwości, czy rzeczywiście uda się chleb bezproblemowo z takiego koszyka wyjąć, czy aby nie straci kształtu i wyrośnie jak trzeba?.. Czy nie poobsycha podczas wyrastania? Zawinąć w ściereczkę czy w folię? Koszyki zakupiono trzy: na chleby różnej wielkości i kształtu. Tym razem wybór padł na koszyk podłużny.


Fot. Ciotka Chichotka
Chleb na zakwasie z koszyka

0,5 kg maki pszennej typ 750
0,25 kg mąki żytniej typ 720
0,3 kg zakwasu żytniego
3 łyżeczki soli
0,4 kg jogurtu
0, 3 l ciepłej, przegotowanej wody

Z podanych zagnieść ciasto, w razie konieczności podsypać mąka. Ciasto powinno być elastyczne i nie może zanadto przywierać do rąk. Podłużny koszyk (na chleb 1 kg) smarujemy olejem i grubo obsypujemy mąką (może być zwykła pszenna typ 550). Z ciasta formujemy na stolnicy lub blacie gruby wałeczek długości koszyka i przekładamy do niego. Ciasto z wierzchu również obsypujemy mąką, w raz z koszykiem owijamy folia i odstawiamy w ciepłe miejsce na 2 godziny do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 st. C i wysypujemy wyrośnięty chleb na blachę. Pieczemy około 35 minut - w tym czasie chleb jeszcze podrośnie. Po 15 minutach można w piekarniku temperaturę zmniejszyć do 180 stopni.

Smacznego!



Podpłomyk z cebulą

Dziś znów pachnie pieczywem. Tym razem we Wsiowej Kuchni przyszła pora na smaczne podpłomyki z cebulą.

Podpłomyki drożdżowe z cebulą

25 dag mąki chlebowej pszennej typ 750
1 szklanka mąki pszennej typ 550
pół szklanki letniej wody
płaska łyżeczka soli
pół opakowania drożdży suszonych

1 średnia cebula
przecier pomidorowy lub keczup
olej

Z mąki chlebowej, wody, soli i drożdży zagnieść ciasto. Podczas wyrabiania podsypywać ciasto mąką typu 550. W razie konieczności dolać nieco więcej wody. Ciasto powinno łatwo urabiać się i nie kleić się do dłoni, ale też nie powinno być zbyt twarde - ma być miękkie i elastyczne. Po wyrobieniu odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie dzielimy ciasto na trzy części. Z każdej formujemy płaski placek, którego wierzch smarujemy przecierem pomidorowym lub keczupem i obficie posypujemy zeszkloną na patelni cebulą. Wstawiamy do piekarnika na jakieś 20 minut do lekkiego zrumienienia (ok. 170 st.C z termoobiegiem) i... zjadamy ze smakiem :)

Fot. Ciotka Chichotka





sobota, 2 listopada 2013

Głogówka świąteczna

To chyba będzie w tym roku ostatnia nalewka we Wsiowej Kuchni. Dwa litry rubinowego głogu pysznią się całkiem świątecznie i kuszą. Głóg bezapelacyjnie kojarzy się z Bożym Narodzeniem i tak go Ciotka Chichotka postanowiła przygotować - na świątecznie :) Taka nalewka powinna rozgrzewać i działać wzmacniająco na serce, bo i takie działanie ma owoc głogu. Ma on wiele składników mineralnych, dużo fosforu, żelaza i krzemu, jest bogaty w karoteny i związki flawonowe oraz witaminę B1. Chociaż jest trochę mdły to jednak warto się nim zainteresować. Poza nalewkami można przecież produkować wina głogowe, smażyć dżemy i marmolady. W niektórych krajach owoce głogu dodaje się do pieczonych pierogów i do mąki chlebowej. Jedynym problemem jest niestety wielkość owoców. Drylowanie ich jest żmudne i bardzo niewdzięczne.


Fot. Ciotka Chichotka

Ciotka Chichotka zachwyca się tymi klejnotami jesieni szczerze. Robi im zdjęcia. Dotyka gładkiej skórki. Wącha. Rozważa. I postanawia, że będzie nalewka i już ;) Poszła na ugory i narwała głogu. Umyła porządnie i oczyściła owoce z ogonków. Lekko zgniecione zalała litrem spirytusu i czeka teraz trzy tygodnie aż alkohol naciągnie głogiem i jego dobrociami. Do słoja dorzuciła również kawałek kory cynamonowej i kilka goździków.


Fot. Ciotka Chichotka


Po trzech tygodniach alkohol zostanie przefiltrowany i połączony z syropem przygotowanym (czyli ugotowanym) z miodu (20 dkg), wody (1 l) oraz soku z cytryny. Przed rozlaniem do butelek nalewka musi postać kolejne trzy tygodnie, po upływie których zostanie przefiltrowana. Butelki wypełnione przefiltrowaną nalewką znowu odstawić trzeba będzie na minimum trzy miesiące. Nalewka to świąteczna i zimowa, ale wypić ją będzie można chyba dopiero na Wielkanoc albo i za rok! Nie szkodzi. W Wsiowej Kuchni mamy wszak orzechówkę i szyszkówkę, zatem rozgrzać się będzie można i jeszcze obdarować niespodziewanego gościa. Oczywiście Ciotka Chichotka pochwali się zdjęciami z produkcji głogówki :)



11.12.2013
PS. Trzeba się pochwalić :)

Filtrowanie. Fot. Ciotka Chichotka







Nalewka z czasem nabrała koloru mocnej herbaty. Przy nastawianiu nalewki warto też zwrócić uwagę na ilość przypraw, którymi wzbogacamy smak. lepiej nie przesadzić, ale stopniowo dorzucać dodatkowe goździki czy jeszcze jeden kawałek kory. Nadmiar przypraw sprawi, że nalewka będzie bardziej pikantna, ostra w smaku. Ilość zaproponowana w przepisie jest zatem wystarczająca.





Butelki z przefiltrowaną nalewką czekają na swoje etykiety :)
Fot. Ciotka Chichotka







Nalewka bardzo zyskuje na smaku, kiedy może sobie spokojnie dojrzewać. Tu cierpliwość jest szczególnie potrzebna. Dodatkowy tydzień może baaardzo wiele zmienić na lepsze, zatem Ciotka Chichotka cierpliwie poczeka minimum pół roku na to, aby podać głogówkę na stół :)

Tyle rad praktycznych z etapu produkcji :)))



Smacznego!






niedziela, 27 października 2013

Dynia w słoiku

Ciotce Chichotce ostatnio brakuje czasu, nie chciałaby jednak przegapić sezonu na dynie i zapobiegliwie pakuje ją w słoiki. Kiedy czasu na eksperymenty będzie więcej, dyni we Wsiowej Kuchni nie zabraknie. Ciotka Chichotka pracowicie dynie obiera, trze na tarce o grubych oczkach, surową ciasno upycha w słoikach o różnej pojemności i pasteryzuje około 40 minut. Oczywiście przed zakręceniem słoika nie zapomina o wsypaniu płaskiej, małej łyżeczki niejodowanej soli.

fot. Ciotka Chichotka

Tak przygotowane przetwory można wykorzystać jako składnik zup "na słodko" i "na słono", dodatek do pieczenia pieczywa i ciast oraz do smażenia słodkich i pikantnych placków. Z powodzeniem zastępuje świeżą dynię. Podczas wekowania dynia puszcza sok, zatem nie trzeba do niej dolewać wody a później doskonale się przechowuje. Same zalety.

wtorek, 22 października 2013

Dziki bez (IV)

Poza suszem  warto z owoców bzu przygotować jeszcze inne przetwory. Na przykład galaretę, sok i likier. We Wsiowej Kuchni zapachniało słodko, postanowiono bowiem wyprodukować sok. O tej porze roku zrywanie owoców bzu sprawia nieco kłopotu: są one bardzo soczyste i trzeba uważać, aby ich nie zgniatać. Uważać należy również transportując je do domu, najlepiej po zerwaniu układać je w płaskich pudełkach lub skrzynkach. Sok Przygotowuje się szalenie prosto. Owoce oderwane od baldachów układamy delikatnie na sicie. Na chwilę zanurzamy sito w wodzie i wykonujemy kilka okrężnych ruchów. Dzięki temu zabiegowi owoce opłuczemy, ale ich nie uszkodzimy. Odstawiamy sito z owocami do obeschnięcia. Następnie owoce przesypujemy go garnka zasypujemy cukrem i odstawiamy na godzinę lub dwie. W tym czasie owoce powinny puścić sok. Garnek stawiamy na ogniu i powoli ogrzewamy go, dzięki temu soku będzie coraz więcej :) Sok odcedzamy do innego naczynia, zagotowujemy i natychmiast pakujemy w małe słoiczki lub butelki 0,33l. Pozostałe owoce możemy odcisnąć i i sok powstały w ten sposób dodać do tego wcześniej odlanego. Możemy je jednak zalać alkoholem (ok. 45%) i tak trzymać przez około trzy-cztery tygodnie. Powstanie nalewka :)

Na 3 kilogramy owoców należy użyć około 1 kilograma cukru. Więcej nie potrzebujemy. Sok można wzbogacić o sok z jednej cytryny, względnie kwasek cytrynowy (pół łyżeczki).

sobota, 19 października 2013

Razowiec ze śliwką i marchewką

Wczoraj we Wsiowej Kuchni piekły się dwa przepyszne chleby razowe. Jeden ze śliwką węgierką a drugi z marchewką. Śliwek użyto suszonych domowym sposobem, bez konserwantów, mięsistych i elastycznych. Wykorzystanie zaś marchewki w drugim chlebie pojawiło się na skutek wspomnienia. Otóż Ciotka Chichotka przypomniała sobie opowieść jak to w latach biedy jej babcia wypiekając chleb, dodawała często obok mąki chlebowej tartą marchew lub tłuczone, gotowane ziemniaki. Dzięki temu zabiegowi chleba było dużo więcej i dłużej zachowywał świeżość. Warto jednak docenić także i smak takich bieda-chlebów :)

Bazą obu chlebów było to samo ciasto:

Ciasto podstawowe:

0,5 kg mąki żytniej razowej (typ 2000)
ok. 330 ml wody
dwie płaskie łyżeczki soki
300 g zakwasu chlebowego (żytni)

Chleb ze śliwką
5 suszonych śliwek węgierek (nie wędzonych, pokrojone w cieniutkie paseczki)

Chleb z marchewką
2 średniej wielkości marchewki (utarte na tarce o drobnych otworach)

Ciasta zagniatamy od razu dodając śliwki lub marchewkę i odstawiamy do wyrośnięcia. Ciasto ładnie daje się formować, jest kleiste, ale łatwo je oderwać od dłoni czy naczynia. Ciasto niech postoi pod przykryciem, w cieple dwie godziny. Następnie wyrabiamy je jeszcze raz i przekładamy do krótkich keksówek wysypanych mąką. Nie trzeba się martwić, że ciasto mogło słabo wyrosnąć. Ponownie nakrywamy (najlepiej folią) i ponownie odstawiamy do wyrośnięcia. Tym razem pilnujemy, żeby ciasto wyrosło delikatnie ponad formę (chleb z marchewką będzie wyższy, bo i ciasta wyjdzie nam więcej). Folia na szczęście nie przykleja się do chleba, przy odrywaniu powierzchnia ciasta nie zostanie uszkodzona. Pod folią ciasto swobodnie będzie rosnąć zaś wilgoć i ciepełko będą odpowiednie. Następnie nagrzewamy piekarnik do 200 stopni. Wstawiamy chlebki i pieczemy je 10 minut w 200 stopniach, następnie zmniejszamy temperaturę do 170-180 stopni i pieczemy pół godziny. Foremki z chlebami trzymamy jeszcze chwilę po upieczeniu w cieple(w otwartym piekarniku) a później wyjmujemy chleby z foremek i pozostawiamy do wystudzenia. Nie ma obawy, że opadną :)


Fot. Ciotka Chichotka

Smacznego!




wtorek, 24 września 2013

Nietypowe marynaty

Obfitość owoców i warzyw sprzyja kuchennej kreatywności :) Ciotka Chichotka zadecydowała, że czas tę obfitość wykorzystać i przygotowała nietypowe marynaty. Korzystała z przepisów kuchni wschodniej, zapisków z "Księgi Czarów" (kiedyś pojawi się o niej post) oraz własnej wyobraźni. W pierwszej kolejności na stole pojawiły się śliwki w słodkiej marynacie. Na dwa kilogramy jędrnych, dojrzałych owoców (węgierka, śliwka) potrzebne było pół litra octu 10%, pół kilograma cukru, pół litra wody, dwa kawałki kory cynamonowej, 20 goździków, 6-7 ziaren ziela angielskiego i łyżeczka soli niejodowanej. Z podanych składników ugotowano zalewę i gorącą zalano śliwki (niewypestkowane) ułożone ciasno w słoikach. Wcześniej zostały nakłute wykałaczką. Słoiki zamknięto i pasteryzowano około 15 minut. Śliwki można przed ułożeniem w słojach, zagotować w zalewie, wtedy więcej ich wejdzie do słoika. Pamiętam z opowieści, że po zagotowaniu octu z wodą solą i cukrem można ułożone ciasno w beczułkach czy garnkach glinianych śliwki po prostu zalać zalewą i już nie pasteryzować. Garnek nakrywa się szczelnie pergaminem, obwiązuje sznurkiem i w taki oto sposób przechowuje w chłodnej spiżarni czy piwnicy. Ten sposób jest zdecydowanie wsiowy, rodem spod Sieradza.


Fot. Ciotka Chichotka


Podobna zalewa posłużyła do przygotowania gruszek w occie :) Gruszki wcześniej obrano ze skórek, pokrajano w cząstki, skropiono sokiem z cytryny i zagotowano w zalewie. Do pieczystego "jak znalazł" :))

Kolejny smakołyk to winogrona marynowane na sposób wschodni. We Wsiowej Kuchni przygotowano marynaty z zielonych i ciemnych winogron, aby móc później wypróbować możliwie najwięcej smaków. I tak na pół litra octu 10% należy wziąć pół litra wody, 25 dag cukry, 25 dag miodu, 10 goździków, 10 nasion kardamonu i pół łyżeczki soli do smaku. Gotujemy zalewę i wystudzoną zalewamy kiście drobnych winogron ułożone ciasno w słoikach lub garnkach. Ilość zalewy wystarczy na dwa kilogramy owoców.


Fot. Ciotka Chichotka


We Wsiowej Kuchni przygotowano także ormiańskie pomidorki marynowane :) Pomidorki wybrano niewielkie, gruntowe, podłużne, dojrzałe i twarde. Do przygotowania zalewy użyto dwóch łyżek soli, dużego kawałka kory cynamonu, 6 ziaren pieprzu, 10 ziaren ziela angielskiego i 5 świeżych listków laurowych z własnego drzewka :) Pomidorki zostały ułożone ciasno w słojach i po prostu zalane wystudzoną zalewą octową. Do wędlin i zimnych mięs będą idealne.

Fot. Ciotka Chichotka




poniedziałek, 23 września 2013

Dżem z jarzębiny

Kolejną ciekawostką kulinarną we Wsiowej Kuchni jest dżem z jarzębiny. Dawno temu Ciotka Chichotka już taki dżem smażyła, postanowiła wrócić do dawno zapomnianego smaku i usmażyć go tej jesieni.

Dżem  z jarzębiny i jabłek

2,5 kg oczyszczonych i przemrożonych owoców jarząbu
0,5 - 1 kg jabłek
1 cytryna
1 kg cukru

Jarzębinę przez chwilę zapiekać w piekarniku aż zmięknie i zacznie puszczać sok. Następnie przełożyć do płaskiego rondla, zasypać cukrem i smażyć około pół godziny. Miękką jarzębinę rozbić tłuczkiem. Do jarzębiny dołożyć obrane, drobno pokrajane jabłka i wlać sok z wyciśniętej cytryny. Smażyć aż jabłka się rozpadną i dżem zrobi się gęsty i błyszczący. Gorący przekładać do słoików i natychmiast zakręcać.


Fot. Ciotka Chichotka

Do wędlin dżemik ten nie bardzo pasuje, ale do pieczonego mięska i sera!.. Jest idealny :) Smacznego :)



niedziela, 22 września 2013

Marmolada z dzikiej róży

Podczas wędrówek ugorami czasem znajduje się coś, czego znaleźć się nie planowało :) Dziś na przykład - na skutek ugorowych przechadzek - we Wsiowej Kuchni pachniało słodko, smażono bowiem marmoladę z owoców dzikiej róży.

Fot. Ciotka Chichotka

Krzaki różane wypatrzono już wiosną, kiedy zachwycały zapachem i kwieciem i cierpliwie czekano, aż owoce dojrzeją. Czekano, czekano. I doczekano się :)


Fot. Ciotka Chichotka
Świeżo zerwane owoce dokładnie umyto, wydrylowano, jeszcze raz dokładnie opłukano, żeby pozbyć się czepliwych włosków otaczających nasiona i zasypano na kilka godzin cukrem. Na półtora litra oczyszczonych owoców (już bez nasion) użyto 20 dag cukru i sok z połowy małej cytryny. Po kilku godzinach dolano do owoców pół szklanki wody (ok. 100ml) i zagotowano. Miękkie owoce zmiksowano wraz z syropem z gotowania (a raczej smażenia, bo wody było niewiele).


Jeszcze raz postawiono na ogniu. Zagulgotało i gładką, gorącą marmoladę przełożono do słoiczków :)



Fot. Ciotka Chichotka

A zatem, w karnawale można spodziewać się wiejskich pączków z różanym nadzieniem :))

czwartek, 12 września 2013

Jarzębinówka



 Fot. Ciotka Chichotka
Powstaje wsiowa jarzębinówka. Owoce jarząbu (1 kg) zostały przemrożone i wysypane na blachę, aby je dodatkowo zapiec. Po zapieczeniu, kiedy stały się miękkie, lśniące i bardziej soczyste, trafiły do dużego słoja i Ciotka Chichotka zasypała je 0,75 kg cukru. Postały w tym słoju do czasu aż puściły sok i rozpuścił się niemal cały cukier.

Fot. Ciotka Chichotka

 Po tym czasie do słoika Ciotka Chichotka wlała 1 litr alkoholu o mocy około 50% (pół litra spirytusu + pół litra wody). Słój odstawi na około miesiąc, następnie nastaw odleje i szczelnie zakręci w mniejszym słoju. Owoce zgniecie zwykłym tłuczkiem do ziemniaków (metalowym, przy użyciu drewnianego są pewne straty soku) i ponownie zaleje litrem alkoholu (także o mocy ok. 50%). I znów będzie czekać :)

Fot. Ciotka Chichotka

Po kolejnym miesiącu trzeba będzie przecedzić nalew a owoce wycisnąć w ściereczce. nalewy łączyć, przefiltrować do butelek i odstawić na co najmniej trzy miesiące, aby dojrzały. Nalewka im starsza tym lepsza, zatem cierpliwości, cierpliwości :)

PS. Ciotka Chichotka postanowiła zaszaleć i z jarzębiny przygotować prezenty gwiazdkowe. Tak, tak, we Wsiowej Kuchni już teraz myśli się o zimie! To bardzo wsiowe podejście do rzeczywistości, ale jakże słuszne i praktyczne. :)

***

23.10.2013: A oto przefiltrowana jarzębinówka przygotowana na kilkumiesięczne zapomnienie :)

Fot. Ciotka Chichotka




wtorek, 10 września 2013

Dziki bez (3)


Fot. Ciotka Chichotka
Ciotka Chichotka przypomniała sobie o dzikim bzie. Najwyższa pora bo dojrzewa szybciutko. Czas zatem pomyśleć o eksperymentach z owoców dzikiego bzu - są zasobne w witaminy i mikroelementy. Na pierwszy ogień idzie przygotowanie soku i suszu. Sok sam w sobie jest nieco mdły w smaku, warto go zatem wzbogacić o sok z cytryny, ale chyba dopiero wtedy, kiedy przygotowujemy napój w szklance. Żal byłoby stracić piękną barwę przetworu. Z soku przygotowanego bez cukru warto zrobić słodki dżem. Odmierzamy potrzebną ilość soku i zagotowujemy z cukrem do żelowania. Jeżeli ktoś zamroził sobie agrest lub czarną porzeczkę, może  w odpowiedniej proporcji przesmażyć je z sokiem osłodzonym zwykłym cukrem.

Susz jest doskonały do przygotowywania herbat ziołowo-owocowych i owocowych. I doskonale się przechowuje. Trzeba tylko uważać, żeby podczas przerzucania owoców podczas suszenia, nie uszkodzić ich. Sok powinien zostać zamknięty w skórkach owocu :) Taki susz jest też świetnym dodatkiem do eksperymentalnych nalewek i do produkcji domowego wina. Ciotka Chichotka winem zajmie się za rok. Teraz suszy i pasteryzuje.

sobota, 31 sierpnia 2013

Aromatyczne oleje

We Wsiowej Kuchni lubimy smażyć na oleju, smalcu i maśle. Masło Ciotka Chichotka kupuje, smalec wytapia ze słoniny a olej aromatyzuje różnymi składnikami. Taki olej doskonale sprawdza się jako tłuszcz do smażenia, marynata do mięs i dressing do sałatek :)

Fot. Ciotka Chichotka
Ulubione oleje to olej imbirowy, czosnkowy, estragonowy i pomidorowy. Wykonanie każdego z nich jest szalenie proste. Na pół litra dobrego oleju bierzemy odpowiednio: 6 ząbków czosnku, 1 mały korzeń imbiru, 5 gałązek świeżego estragonu, 10 suszonych pomidorów.  Ząbki czosnku przed zalaniem olejem należy obrać, rozgnieść, posolić i odczekać aż puści sok. Dopiero wtedy lejemy olej. Z imbiru zeskrobujemy łupinę i drobno siekamy. Estragon zalewamy olejem po wcześniejszym opłukaniu i wysuszeniu. Pomidory zaś (suszone w połówkach) zalewamy olejem mocno podgrzanym.

Fot. Ciotka Chichotka


Czosnek usuwamy z oleju po 10 dniach, imbir po 4-5, estragon również a pomidory mogą w nim stać bardzo długo. Najwygodniej jest przelać aromatyczny olej do butelki.  W przypadku oleju pomidorowego przy smażeniu, pieczeniu czy zaprawianiu sałat można wykorzystywać zarówno olej jak i pomidory. Dlatego też Ciotka Chichotka olej wraz z pomidorami przechowuje  w słoju i łyżką wybiera potrzebna ilość pomidorów i oleju. Zapach ma cudny.


Fot. Ciotka Chichotka

Smacznych kompozycji!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Zakwas z buraków

Źródło: Internet


Zakwas buraczany jest świetną podstawą chłodników wschodnich i zup podawanych na ciepło: barszczy czy zup jarzynowych. Przepis, który bardzo spodobał się Ciotce Chichotce pochodzi zza naszej wschodniej granicy. Jest typowy dla kuchni rosyjskiej, ale nie tylko. Kuchnia rosyjska zresztą słynie z pożywnych, sycących zup, zaś zakwas buraczany jest bardzo zdrowy i korzystnie wpływa na przemianę materii. O zupach w kuchni rosyjskiej może innym razem. Dziś przepis podstawowy, czyli zakwas :)





Zakwas buraczany

2 kg niezbyt dużych buraków
20 g cukru
10 g skórek z razowego chleba
2,6 l przegotowanej wody

Buraki obieramy, płuczemy. 40 dkg buraków kroimy na plasterki i układamy na przemian z całymi buraczkami w dużym słoju a jeszcze lepiej w kamiennym garnku. Zalewamy przegotowaną, ale wystudzoną wodą i na wierzchu kładziemy skórkę razowego chleba. Garnek czy słój obwiązujemy lnianą ściereczką i odstawiamy do fermentacji na 3-4 dni. Po tym czasie zalewę przecedzamy, rozlewamy do butelek, zakręcamy je i odstawiamy w chłodne miejsce.

Taki zakwas można przechowywać bardzo długo, ale w temperaturze nie wyższej niż 5 stopni. W warunkach domowych można nieduże ilości zakwasu trzymać po prostu w lodówce. Dla większych ilości przydałaby się jakaś zimna piwniczka lub pasteryzacja :) We Wsiowej Kuchni aktualnie robi się zakwas na swojski barszcz czerwony z pierogami i rosyjską solankę. Zostanie on zapakowany w butelki o pojemności 0,33l, bo takie są najwygodniejsze w użyciu i wstawiony do lodówki.




niedziela, 18 sierpnia 2013

Kwas chlebowy

Fot. Ciotka Chichotka
Ponieważ we wsiowej kuchni piecze się chleb razowy żytni na zakwasie i czasem kawałek czerstwego chleba pozostaje, Ciotka Chichotka wpadła na pomysł, żeby bez straty dobrego chleba i produktów upichcić inny smakołyk. Decyzja zapadła: robimy kwas chlebowy.

Kwas chlebowy to napój powstający na drodze fermentacji razowego chleba. Dawniej niezwykle popularny w całej Europie, napój "narodowy" w Rosji, na Ukrainie czy Litwie. Fermentacja trwa około 3 dni, trwałość kwasu po zakończeniu fermentacji ocenia się na kolejne 3-4 dni. Z doświadczenia wiem, że w lodówce zdecydowanie można przechowywać go znacznie dłużej. Dla 3-4 osobowej rodziny można przygotowywać tej napój każdego tygodnia w ilości około 8-10 litrów (w sezonie letnim). Świetnie gasi pragnienie oraz wzbogaca dietę o mikroelementy i witaminy z grupy B.

Uważa się, że kwas chlebowy jest napojem bezalkoholowym, jednakże pewna zawartość alkoholu jest wyczuwalna - ma on bowiem specyficzny smak i zapach. Warto o tym pamiętać :)

Kilogram czerstwego, suchego chleba razowego (można resztki wysuszać w piekarniku i przechowywać w płóciennym woreczku) Ciotka Chichotka pokroiła na kawałki, ułożyła w wielkim słoju i zalała 4 litrami wrzątku. Wierzch słoja owinęła lnianą ściereczką i zapomniała o nim na dwa dni. Po tym czasie napar chlebowy przecedziła, przelała do dużego garnka (chleb wycisnęła nad garnkiem), dodała sok z dwóch cytryn, pół kilograma cukru, kilka rodzynek i płaską, małą łyżeczkę suszonych drożdży. Całość wymieszała i dopełniła przegotowaną wodą do pojemności 8 litrów. Garnek został obwiązany ściereczką i odstawiony do fermentacji na dwa dni. Po tym czasie Ciotka Chichotka zdjęła ściereczkę, pozbierała szumowiny, a napój przecedziła do butelek, uważając przy tym, aby nie przelać osadu z dna garnka. Butelki zakręciła i wstawiła do lodówki na kolejne dwa dni. Mniam :)

Fot. Ciotka Chichotka


Uwaga: w ten sposób powstaje napój musujący, warto zatem uważać przy odkręcaniu butelek :))

Smacznego!





sobota, 10 sierpnia 2013

Bułeczki owsiane

Ostatnio, żeby czasu nieco zaoszczędzić, Ciotka Chichotka zaopatruje się u sprzedawców oferujących dostawę zakupionego towaru :)) I właśnie ostatnio dowieziono, pośród innych produktów,  mąkę owsianą - zaledwie kilogram, do testów i eksperymentów. Na pierwszy ogień we Wsiowej Kuchni zapachniało owsianymi bułeczkami. Smacznymi i prostymi w wykonaniu.

Owsiane bułeczki

0,5 kg mąki pszennej
0,2 kg maki owsianej
pół szklanki płatków owsianych (lepsze błyskawiczne)
2 szklanki mleka (ciasto powinno być tak gęste, aby bułeczka przy wyrastaniu zachowała swój kształt)
łyżeczka / półtorej soli
łyżka miodu (może być wielokwiatowy)
1 op. + trochę drożdży instant (ok. 10g)

Wszystkie składniki razem mieszamy i wyrabiamy wolne ciasto. W razie konieczności dosypujemy nieco mąki lub dolewamy mleka. Ciasto powinno być miękkie, elastyczne, ale nie może zbyt mocno przyklejać się do rąk. Z wyrobionego ciasta formujemy wielka kulę, wkładamy do miseczki, nakrywamy folią (ciasto wtedy szybciej rośnie) i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Po wyrośnięciu wyrabiamy ciasto ponownie, formujemy wałeczek i kroimy go na 16 równych kawałków, którym nadajemy kształt bułeczek. Surowe bułeczki układamy na blasze. Każdą smarujemy pędzlem maczanym w wodzie i posypujemy płatkami owsianymi. I ponownie odstawiamy do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200st.C. Bułeczki pieczemy około 20 minut do zrumienienia.


Fot. Ciotka Chichotka


Polecam do masełka, domowego dżemu wiśniowego i miodu :)) Smacznego!






niedziela, 4 sierpnia 2013

Sok z jarzębiny

Obiecałam przepisy na dobroci z jarzębiny. A zatem pierwszy z nich, czyli receptura na sok jarzębinowy, wysokosłodzony. To sok nasycony smakiem, wymaga rozcieńczania. Pięknie pachnie i ma dużo witaminy C. To idealny dodatek do zimowych herbat, wyszukanych deserów, ale i można na jego bazie przygotować letni napój: wystarczy do wysokiej szklanki wrzucić kilka kostek lodu, zalać je sokiem i uzupełnić naczynie wodą :)

Fot. Ciotka Chichotka

Wróćmy jednak do receptury :) Około dwóch kilogramów owoców przez kilka dni przemroziłam w zamrażarce. Następnie, przystępując już bezpośrednio do przygotowania soku, wysypałam zmrożone owoce na blachę i wstawiłam do gorącego piekarnika, aby je zapiec. Dzięki tym zabiegom pozbywamy się ponoć goryczki a same owoce stają się słodsze. Piszę "ponoć", ponieważ goryczki jako takiej się nie pozbyłam, zaś owoce były zrywane nie w pełni dojrzałe, żeby zachować jak najwięcej witaminy C, zatem kwaskowatość również pozostała. Kiedyś, dość dawno temu, smażyłam dżem z jarzębiny i jabłek, wykorzystując jarzębinę zerwaną po przymrozkach. I w tym przypadku goryczka była wyczuwalna. Sądzę, że po prostu należy wybrać inną odmianę jarząbu (np. szwedzki).

Po zapieczeniu owoców (stały się miękkie i błyszczące) przełożyłam je do garnka i zalałam około dwoma litrami wody. Chwilę gotowałam, zaś owoce rozgniotłam zwykłym tłuczkiem do ziemniaków :)) Otrzymany sok zlałam do innego naczynia a owoce wycisnęłam przez bawełnianą ściereczkę. Połączyłam soki, wsypałam 1,2 kg cukru i wcisnęłam sok z jednej, dużej cytryny (można użyć kwasku cytrynowego). Zagotowałam, potrzymałam sok chwilę na ogniu, aby cukier dobrze się rozpuścił i przelałam do butelek, które zawekowały się "na gorąco".


Fot. Ciotka Chichotka

Smacznego i na zdrowie! :)


czwartek, 25 lipca 2013

Jarząb pospolity

Jarząb pospolity to długowieczne drzewo, występujące niemal w całej Europie w stanie dzikim i jako drzewo ozdobne, sadzone w parkach i na skwerach. Ponieważ owoc jarząbu jest przysmakiem wielu ptaków, drzewo łatwo się rozsiewa na różnych szerokościach geograficznych. Jarzębina - czyli owoc jarząbu - już się czerwieni, warto zatem pomyśleć o przetworach z owoców tego pięknego drzewa. A jest o co się starać, bo jarzębina jest niezwykle zasobna w witaminy, kwasy i cukry. Szczególnie zaś bogata jest w witaminę C, której zawartość waha się od 40-50mg% do 100mg% i najprawdopodobniej największa jest w owocach nie w pełni dojrzałych.


Fot. Ciotka Chichotka

 Generalnie zbiór owoców jarzębiny należałoby rozpocząć po 15 sierpnia i na dodatek dopiero po przymrozkach, ale niecierpliwi już teraz mogą zrywać owoce, te, które szybciej dojrzały. Przemrozić owoc zaś można w zamrażarce. Można też przemrożony owoc zapiec w gorącym piekarniku aż się pomarszczy lub zagotować w wodzie - te trzy zabiegi poprawiają jego smak i pozbawiają typowej dla surowych owoców goryczki.

Fot. Ciotka Chichot
We Wsiowej Kuchni owoców przemrożono całkiem przyzwoitą ilość i przystąpiono do produkcji eksperymentalnego soku oraz jarzębiaku :) W planach jest również słodka nalewka jarzębinówka oraz dżemik do pieczystego. Przepisy w najbliższym czasie :)

niedziela, 14 lipca 2013

Rumianek

Zbieranie ziół może stać się miłym przyzwyczajeniem, zaś rumianek można zbierać w miarę jego rozkwitania całe lato.Rumianek pięknie wygląda, pięknie pachnie i rośnie niemal wszędzie, choć w miastach, po parkach jest już go coraz mniej.Troska o "szlachetność" miejskiej zieleni eliminuje niestety wartościowe rośliny z naszego otoczenia. Szkoda to wielka.


Fot. Ciotka Chichotka

Zbiera się wyłącznie same koszyczki kwiatowe i suszy w cieniu, ale w przewiewnym miejscu. Przyrządza się z nich później napary o działaniu kojącym, odkażającym, przeciwzapalnym i przeciwskurczowym. Pomocny jest przy bólach żołądka i jelit (kolki, wzdęcia), przy schorzeniach wątroby  i przy bólach menstruacyjnych. Świeży kwiat rumianku warto wykorzystać do przygotowania maści na bazie tłuszczu gęsiego (na owrzodzenia, trudno gojące się rany, zamiast kremu czy maseczki na twarz, nadmiernie wysuszone dłonie czy stopy) lub wyciągu spirytusowego, który w stanie rozcieńczonym można wykorzystać np. jako tonik do przemywania cery trądzikowej. Mocny napar z suszonych kwiatów posłużyć może jako płukanka do włosów o działaniu rozjaśniającym :)


Fot. Ciotka Chichotka

Tym razem zebrana porcje rumianku Ciotka Chichotka zalała 70% spirytusem. Proporcje dobrała w taki sposób, aby kwiaty zostały dokładnie przykryte przez alkohol. Słój z kwieciem postoi teraz dwa tygodnie i zostanie przelany do ciemnych, małych buteleczek. Wyciąg posłuży jako aromat do innych eksperymentów, w stanie rozcieńczonym zaś będzie pomagał w pielęgnacji skóry.


Fot. Ciotka Chichotka

Warto też poznać zalety rumianku bezpromieniowego, który różni się od lekarskiego tym, że jest gęściej ulistniony i koszyczki nie posiadają białych płatków. Ma podobne właściwości do rumianku lekarskiego. Ponadto przygotowuje się z niego płukanki na bóle gardła, ale - jak podkreślają badacze - nie posiada właściwości przeciwzapalnych. Olejek zaś z tego rumianku wykorzystuje się także przy produkcji likierów. Może warto wrzucić kilka aromatycznych koszyczków do nalewki i stworzyć nową kompozycję smaków?

Następny zbiór posłuży do produkcji zwykłego suszu (będzie to aromatyczny dodatek do zimowych herbat) i maści :))





środa, 10 lipca 2013

Nalewka z dziurawca i mięty

Bieganie ugorami przynosi Ciotce Chichotce wiele korzyści: ogląda piękne widoki i znajduje roślinność, która inspiruje do eksperymentów. Tak było ostatnio.


Fot. Ciotka Chichotka

Zdobyczą były zioła, głównie rumianek lekarski i dziurawiec. Oba zioła posłużyły do przygotowania pewnych spirytusowych specyfików: wyciągu alkoholowego o działaniu ściągającym i łagodzącym (rumianek) oraz lekko uspokajającej nalewki o działaniu antydepresyjnym. Dziś o nalewce z dziurawca.

Fot. Ciotka Chichotka

Dziurawiec to popularna bylina rosnąca na nieużytkach w całej Europie. Zioło to popularne było w medycynie ludowej jako środek wspomagający i leczący schorzenia przewodu pokarmowego, uspokajający ( a nawet rozweselający), służący do przemywania ran i czyraków. Dawniej wierzono również, że ziele dziurawca odgania szatana i uodparnia na jego negatywny wpływ.

Nadmierne spożywanie preparatów z dziurawca może być jednak szkodliwe. Wywołuje między innymi "swędzenie" żołądka. Natomiast długotrwałe przyjmowanie preparatów z dziurawca przy jednoczesnym wystawianiu się na słońce może wywołać oparzenia i trudne do leczenia rumienie.

Przepis na nalewkę Ciotka Chichotka znalazła w Internecie. Zainspirowana różnorodnością przepisów postanowiła jednak poeksperymentować całkiem samodzielnie. Zmienione zostały proporcje użytych składników, moc trunku i sposób przyprawienia.


Fot. Ciotka Chichotka

Osiem kwiatostanów dziurawca (kwitnące szczyty gałązek, odcinane na wysokości 10-15 centymetrów) i pięć gałązek mięty pieprzowej zalać wrzątkiem (około szklanki) i parzyć pod przykryciem aż do wystudzenia. Następnie dolać spirytus (0,5 litra o mocy 95%) - w ten sposób uzyskamy alkohol o mocy około 70%. Pozostawiamy na 14 dni w słońcu. Wyciąg nabiera pięknej krwistej barwy - to dzięki właściwościom kwiatów, które są żółte :) Ważne jest, aby do nalewki trafiły nie tylko kwiaty, ale i listki - na ich powierzchni znajdują się liczne gruczoły z olejkiem eterycznym. Następnie odcedzamy i przetrawione rośliny zalewamy kolejną porcją alkoholu tym razem o małej mocy (40%), pozostawiamy na kolejne 14 dni, aby dokładnie przepłukać rośliny. Po tym czasie odcedzamy, rośliny wyciskamy, alkohole łączymy i zaprawiamy płynnym miodem (np. rzepakowym) w ilości dowolnej (jak ktoś lubi).  Naczynie zakręcamy i odstawiamy na około 1 miesiąc, po tym czasie ostrożnie nalewkę zlewamy do butelek i odstawiamy na kolejny miesiąc. Pijemy po małym kieliszeczku, dla smaku lub uspokojenia :) Ale niezbyt często :)


Fot. Ciotka Chichotka


Nalewka w produkcji, być może to i owo w przepisie zostanie zmienione:)

 ***






PS. 30 lipca 2013: Produkt końcowy. Przefiltrowany. I z dodatkiem melisy. Pachnie jak lekarstwo, ten zapach skojarzył mi się - nie wiem dlaczego - z walerianą, ale pachnie przyjemnie a smak ma doskonały.

Nalewka barwę ma przepiękną, krwistą, czystą. Ciekawe, czy z czasem nie zbrązowieje, jak większość dojrzałych nalewek.


Użyłam do słodzenia miodu wielokwiatowego, który jest słodszy od wrzosowego. Wrzosowy ma goryczkę i myślę, że użycie miodu wielokwiatowego miało tu więcej kulinarnego sensu.

Polecam produkcji :)))