sobota, 11 lutego 2012

Śledź z patelni

Ponieważ ostatnio niedaleko mojego domku pojawił się doskonale zaopatrzony sklep rybny, rybcie goszczą na moim stole dość często. Na przykład wczoraj na kolację przygotowałam śledzie z patelni. Jak kronikarze donoszą, w poście śledzie były pożywieniem gminu ;) Łatwo było je przechowywać zanurzone w solance w wielkich beczkach. No i były tanie. Z pańskich stawów lepiej było ryb nie łowić. W tradycji każdego regionu są jakieś smakowite specjalności przyrządzane ze śledzi. Na Lubelszczyźnie jadano z miodem i cebulką, na Kociewiu - smażone i w sałatkach, na Śląsku w ziołach a z mlecza przygotowywano rodzaj zupy, którą w mojej rodzinie zwano "wodą ze śledzia". No, jeszcze postu nie ma, ale skoro rybka świeża... Ciotka Chichotka  śledzie uwielbia, a śledzie na wsiach jadano często. Zresztą, czy ktokolwiek wyobraża sobie życie bez "tradycyjnego" śledzika w oleju?

Śledź z patelni

5 świeżych, niedużych śledzi (niesolone tuszki, 0,5 kg)
pół cytryny
sól, pieprz, łyżeczka słodkiej papryki
pół szklanki mąki
olej do smażenia

Śledzie należy opłukać, osuszyć, skropić sokiem z cytryny, posypać solą i pieprzem . Pozostawić na godzinę, dwie. Tuszki trzeba na ten czas nakryć folią, żeby nie obsychały. Następnie - rozgrzać olej na dużej patelni a w międzyczasie obtoczyć śledzie w mące zmieszanej z papryką. Śledzie smażymy na wolnym ogniu po kilkanaście minut z każdej strony, tak aby skórka przysmażyła się na złoto. Podajemy z chlebem. Najlepiej z własnego wypieku :)



Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz