czwartek, 7 maja 2020

Octy domowe

Zabawę z octami zaczęłam jakieś 3 lata temu i nie żałuję. Co prawda te słoje, słoiki, butelki i buteleczki, zajmują sporo miejsca, ale o ile ciekawsze i zdrowsze są takie domowe octy od tych rafinowanych, spirytusowych i innych sklepowych, które w zasadzie - jak dla mnie - pachną i smakują dokładnie tak samo niezależnie od rodzaju czy marki i bardziej szkodzą niż wspierają funkcjonowanie organizmu.

Tymczasem każdy ocet wykonany w domu smakuje odmiennie, zależnie od użytego materiału, jakości oraz ilości wsadu owocowego (lub w ogóle roślinnego), cukru, miodu oraz innych dodatków a nawet zależnie od... rocznika ;) Właściwości poszczególnych octów i wpływ na organizm także różni się znacznie i dlatego ziołowe octy można wykorzystywać na różne sposoby np. także kosmetycznie.

Najbardziej lubię octy owocowe. Zioła wolę macerować w przygotowanym wcześniej occie jabłkowym (lub innym), suszyć, mrozić albo zalewać oliwą. Oczywiście myślę tu o ziołach wykorzystywanych kulinarnie, bo już np. ocet z żywokostu, wrotycza, nawłoci czy żmijowca to już całkiem inna bajka, ale i u mnie goszczą. Do zrobienia octu owocowego wykorzystuję wszelkie pozostałości po owocach, produkcji win i nalewek oraz same owoce pokrajane na mniejsze kawałki czy rozgniecione. W zależności od tego, jakie owoce do mnie trafiają i w jakich ilościach, takie octy robię. Zawsze jednak dbam o to, aby uzupełniać zapasy octu jabłkowego, który jest podstawowym octem w mojej kuchni, służy mi nie tylko podczas przygotowywania potraw, marynat mięsnych, przetworów, ale także jest świetnym kosmetykiem i bazą pod maceraty ziołowe i kwiatowe.





Z zasady staram się, aby wsad owocowy zajmował 1/2 objętości pojemnika (słoika), w którym będzie odbywać się fermentacja. Czasem dorzucam więcej, o ile brakuje mi słoików ;) Wody wlewam do wysokości ok. 4/5 pojemnika już zawierającego owocowe resztki. Na litr wody wsypuję 4 łyżki cukru - ocet jest wtedy wystarczająco mocny, aby zakwasić potrawę i służyć za zalewę do marynowania warzyw, no może z niewielkim dodatkiem wody.

Trzeba mieć przy tym na uwadze istotną rzecz. A mianowicie, im mniej wsypiemy cukru na litr wody, tym lżejszy będzie ocet i będzie bardziej aromatyczny, pachnący użytym owocem. Łyżka cukru na litr wody pozwoli na zrobienie sympatycznego kwaskowatego napoju a nie konkretnego octu o średniej mocy. Tak czy inaczej warto nauczyć się  robić octy kulinarne a jeżeli nie - to zaopatrzyć się w nie, bo są dużo zdrowsze od tego, co można dostać w sklepie.

A zatem bierzmy się do pracy i róbmy zapasy. Zioła już są a już za moment pojawią się pyszne owoce :)





1 komentarz:

  1. O tak :-) Moje dwa (forsycjowy i mniszkowy) już stoją. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń