środa, 10 kwietnia 2013

Orzechówka

Dziś o specyfiku, który bardzo lubię i cenię. Ten eksperyment wsiowo-kuchenny uznałam za wyjątkowo udany :) Orzechówkę produkuję z niedojrzałych orzechów włoskich, zrywanych wczesnym latem, kiedy jeszcze jądro orzecha nie jest ukształtowane, czyli tak jakoś na początku lipca. Nie smakuje ona orzechowo! I proszę nawet nie liczyć na orzechowy zapach. Jest specyficzny i jedyny w swoim rodzaju, ale na pewno nie orzechowy. Nawet trudno go opisać :)

Jak wyprodukować orzechówkę? Zerwane rankiem orzechy w ilości dwudziestu sztuk opłukujemy i kroimy na drobne kawałki. Wkładamy do słoja i zalewamy litrem dobrego spirytusu (ja wlewam 1,5l.). Ostawiamy na jakieś trzy - cztery tygodnie. W tym czasie nastaw nabiera pięknego zielonego koloru, z czasem ciemnieje i staje się brunatny. Część zlewamy do małej buteleczki i mamy doskonałe krople żołądkowe na poprawienie trawienia :) Można zresztą od razu włożyć do mniejszego słoiczka kilka orzechów i zalać spirytusem. Po kilku tygodniach lekarstwo gotowe :) Taki specyfik nabiera czarnego koloru (orzechy też czernieją i nie trzeba ich wyrzucać) a można go przechowywać i używać nawet przez wiele lat.

Fot. Ciotka Chichotka

I teraz mamy dwa sposoby postępowania z nalewem. Można zlać alkohol do butelek zaś orzechy zasypać cukrem - ja do takiej ilości nalewu dodaję 0,75 kg cukru. Następnie, kiedy cukier się rozpuści dolewamy nową porcję spirytusu lub wódki. To wersja bardzo mocna. Po tygodniu łączymy nalewy i doprawiamy. Przy używaniu wyłącznie spirytusu lepiej jest przygotować w garnku syrop z wody i cukru i połączyć go z nalewem - to jest ten drugi sposób, o którym warto pamiętać.

Doprawianie to już kwestia gustu i smaku :) Na cztery litry alkoholu (nalewu) o mocy około 50% dodaję sok z jednej cytryny i otartą z niej skórkę (po wyparzeniu rzecz jasna), dwa - trzy goździki oraz trzy - cztery kawałki kory cynamonu. Przyprawy dodaję stopniowo, bo może nie są zbyt aromatyczne i trzeba będzie jeszcze jeden goździk dorzucić a może wystarczyłby tym razem tylko jeden, bo aromatu daje aż nadto? Nalewka stoi wraz z przyprawami rok. Tak, tak. Czeka na przelanie do butelek cały rok. Później, jak ktoś sobie życzy może ją przefiltrować, ale już w produkcji jest bardzo klarowna. Oczywiście można zaszaleć i dosłodzić ją miodem, ale wtedy filtracja byłaby już konieczna.



Orzechówka doskonale poprawia trawienie i działa rozgrzewająco. Z powodu zastosowanych przypraw ma korzenny, świąteczny zapach i smak. Właściwie kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem, czy też z jesienną chlapą, ale wiadomo, że i wiosną czy latem zdarzają się chłodne i mokre dni.

Fot. Ciotka Chichotka

I jeszcze na koniec trochę mądrości medycyny ludowej :) W celach leczniczych, przy bólach żołądkowych ów wyciąg z orzechów, który - jak wspomniałam - odlewamy przed doprawieniem i rozcieńczeniem nalewu, pijemy 2-3 razy dziennie po 40 kropli na 1/4 szklankę wody. Przy katarze żołądka i jelit zaś medycyna ludowa proponuje zastosować napar z liści, ale zebranych koniecznie w czerwcu. Dwie garście świeżych lub suszonych zalewa się 1/2 litra wody i gotuje pod przykryciem 5 minut. Pije się w stanie nierozcieńczonym po 1/4 szklance takiego wywaru. Nie bądźmy jednak dla siebie zbyt okrutni :) Miksturę można rozcieńczyć wodą do pojemności 1/2 szklanki i osłodzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz