sobota, 2 stycznia 2016

Pierś kurczaka w kwiecistej marynacie


Pamiętacie jeszcze jak kwitną drzewa mirabelkowe? Eh... Do kwietnia jeszcze sporo czasu, rok dopiero się zaczął i chyba trochę zimy jeszcze będzie - to jednak nie powód, żeby nie korzystać z dobrodziejstw lata. W zeszłym roku zrobiłam ocet na kwiatach mirabelki i dziś posłuży mi w kuchni za marynatę. Hm.. Nie, nie. Nie zrywam kwiecia w celach użytkowo-kulinarnych z drzew rosnących w pobliżu torów kolejowych. Tu robiłam tylko zdjęcia :)

Fot. CC



Znalazłam kilka drzew z dala od tzw. szlaków komunikacyjnych. To była bardzo pachnąca wyprawa :)



Fot. CC


Ocet macerował się dość długo i początkowo wydał mi się zbyt bardzo pachnący kwieciem. Walory zapachowe doceniłam dopiero teraz, zimą, kiedy chwycił mróz i zamarzył mi się letni dzień poza miastem. Zapach zachwycił, więc pomyślałam: co by tu lekkiego zjeść? Wybór padł na pierś kurczęcia w słodko-kwaśnej marynacie. Niby nic skomplikowanego a jednak sytuacja tylko z pozoru wydaje się prosta. Po pierwsze, nigdy wcześniej nie używałam tak przygotowanego octu. Po drugie, nie wiem, jakie przyprawy mogą pasować do jego aromatu i pytanie, czy w ogóle są potrzebne? Po trzecie, jakie dodatki będą "na miejscu"? Czy prosty ziemniak? A może jednak ryż?

***

Macerowanie kwiatów. Fot. CC



Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie umiar i asceza :D Pierś umyłam, osuszyłam, lekko rozbiłam, oprószyłam solą, pieprzem i natarłam czosnkiem oraz kilkoma łyżkami musu jabłkowego wymieszanego z 70 ml octu kwiatowego. Następnie odstawiłam pod przykryciem na kilka godzin w chłodne miejsce. Przełożyłam do foremki, na każdą pierś położyłam kawałek świeżego masła. Nakryłam formę i wstawiłam do piekarnika na około 50 minut. Podłączyłam temperaturę 180 stopni i termoobieg. Najdogodniej byłoby piec w naczyniu żaroodpornym, Foremkę można jednak nakryć kawałkiem folii aluminiowej lub silikonowym papierem do pieczenia. Chodzi oto, aby mięso nie straciło soczystości. Warto jest też je lekko osznurować lub po prostu zawinąć w papier do pieczenia. Pod koniec pieczenia rozchyliłam papier, aby piersi delikatnie się zrumieniły, ale nie wyschły.







Fot. CC

Mięso podałam do ziemniaków tłuczonych z masłem, mlekiem i odrobiną czosnku oraz do mizerii ze świeżego ogórka (kilka łyżek śmietany, sól krwawnikowa, pieprz kolorowy i kilka listków suszonego krwawnika do dekoracji i smaku). Ziemniaki polałam maślano-jabłecznym sosem z pieczenia. Niestety zdjęcia się nie udały, ale apetyt dopisał. Kruche, soczyste mięsko zniknęło szybciutko, podobnie jak reszta dania. Wsiowy Pies szalał, Wsiowa Dorosła zresztą także. Aromat kwiatowy świetnie się skomponował z musem jabłkowym. Trzeba zatem wpisać do tegorocznego kalendarza macerowanie kwiatów mirabelki - warto!


Smacznego bardzo!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz