To kolejny eksperyment z rdestowcem. Konfident wszystkim smakuje, może polewka też znajdzie swoich fanów? Całe szczęście, że rdestowiec chwaści się i przymrozki nie były mu straszne - mogłam naciąć świeżych pędów. Trzeba się spieszyć, są już dość wysokie, ale liście jeszcze jeszcze nie są całkiem rozwinięte. Można ciąć górne części pędów, tak do długości około 40 centymetrów. Niższe są już zdrewniałe, choć nadal apetycznie wyglądają i w sumie na kwaśny wywar nadają się oczywiście i można je jeszcze wykorzystywać. Ale ja chciałam rdestowiec zjeść, zatem ścinałam jedynie górne, miękkie części pędów.
Trzydzieści dekagramów oczyszczonego i rozdrobnionego rdestowca (bez liści!) ugotowałam w lekko osolonej wodzie. Następnie przetarłam go przez sito, połączyłam z płynem (można zmiksować), dosłodziłam, zaklepałam łyżeczką rozbełtanej mąki kukurydzianej i podałam z drobnym makaronem. Obowiązkowo pojawił się kleks śmietany. Nie ma sensu tak klasycznie zaklepywać też zupę śmietaną - zmieszana z kwaśnym płynem szybko się zważy i raczej nie będzie to apetycznie wyglądać ;) Było bardzo smacznie. Co zatem potrzebujemy, żeby skosztować wsiowej polewki w tej wersji?
Polewka z rdestowca na słodko
30 dkg oczyszczonego rdestowca
0,7 l wody
szczypta soli
szczypta kolorowego pieprzu
pięć łyżeczek cukru (do smaku)
łyżka śmietany (do dekoracji)
łyżeczka maki kukurydzianej (do delikatnego zagęszczenia potrawy)
opcjonalnie: odrobina mielonego cynamonu lub imbiru
Myślę, że polewkę można spróbować podać także z grzankami z bułki pszennej, groszkiem ptysiowym (choć mnie nie smakował) lub makaronem z pokrojonych w paski gryczanych naleśników.
Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz