sobota, 9 kwietnia 2016

Marynata z ziarnopłonu wiosennego

Tej wiosny postanowiłam zaznajomić się z ziółkami, na które w zeszłym roku nie miałam odwagi lub czasu. Na pierwszy ogień poszedł ziarnopłon wiosenny, bo na pojawiające się listki należy reagować błyskawicznie - kiedy zaczną się pojawiać pierwsze kwiaty, niestety, ziółko może zaszkodzić ;) Starsze liście stają się gorzkie i trujące, zatem z zasady nie zrywamy listków z roślinek już kwitnących lub przekwitłych. Na szczęście zdążyłam ze zbiorem i przygotowałam kilka kulinarnych eksperymentów.

Ziele ziarnopłonu posiada właściwości lecznicze i dawniej było używane w medycynie ludowej do leczenia brodawek i hemoroidów. Zawiera ono garbniki, alkaloidy i duże ilości witaminy C. W celach leczniczych ziele zbiera się przy bezdeszczowej pogodzie i suszy w miejscu zacienionym - można suszyć w suszarce do ziół, ale w temperaturze najwyżej ok. 40 stopni. Młode liście natomiast - jak to już nadmieniłam - są jadalne i dawniej ludność wiejska na przednówku zjadała młode liście ziarnopłonu jako smaczny zamiennik "tradycyjnych" warzyw.





Po pierwsze: sałatka wypatrzona na stronach dra Różańskiego: "świeże ziele ziarnopłonu - 1 część, młode pędy pokrzywy - 2 części, skiełkowaną rzeżuchę – 1 część, młode pędy bluszczyka kurdybanka lub przetacznika wiosennego (albo innego gatunku Veronica kwitnącego wiosną) lub miodunki ćmy – 1 część posiekać nożem, zakropić sokiem z cytryny, dodać kefir naturalny i miód, wymieszać, odstawić na pół godziny. Spożywać 1 raz dziennie rano. Sałatka działa odtruwająco, wzmacniająco, odżywczo i immunostymulująco (podnosi odporność na infekcje). Polecam tę sałatkę osobom mającym zaburzenia metaboliczne, choroby skóry, włosów, układu oddechowego, choroby reumatyczne i cierpiącym na ogólne osłabienie." - smakowo... przyzwoicie :) Lekko pikantnie :)

Po drugie: marynowane liście ziarnopłonu. Pomysł wypatrzyłam na fejsbukowych grupach. Postanowiłam zaszaleć i zrobiłam marynaty w dwóch smakach - tradycyjnym i curry. Marynaty przygotowałam w proporcjach "na język" to znaczy próbowałam po prostu, czy już aby mi smakuje, czy jeszcze nie, czy jest dość kwaśna, czy nie, itd. Należy jej przygotować tyle, ile objętości łącznie mają słoiki użyte do zapakowania marynaty - kilka minut gotujemy marynatę, żeby smaki i aromaty przeszły z przypraw do zalewy. Listki układałam w słoiczkach luźno, aby później swobodnie sobie pływały i specjalnie dużo one objętości nie zabrały, są bowiem bardzo delikatne. Listki zalewamy gorącą marynatą, mocno zakręcamy wieczka i nakrywamy ręcznikiem - zawekują się bez pasteryzacji i o to właśnie chodzi. Kilka dni listki muszą się marynować. zawekowane - mogą sobie trochę postać. Do czego ich użyć? Do podkręcenia smaku kanapki, sałatki, wędliny - tak jak używa się każdą inną marynatę.

A to skład zalewy: tradycyjna - ocet jabłkowy domowy, woda, cukier, ziele angielskie, listek laurowy, gorczyca, cukier, sól, czosnek (po plasterku na słoiczek przed zakręceniem, jego nie gotujemy); curry - ocet jabłkowy, woda, cukier, curry, gorczyca, pieprz, goździk, sól.


Smacznego oryginalnego :)

3 komentarze:

  1. Przypadkiem tu wpadłam, bo właśnie robię bukiet z kaczeńców i jak się okazuje z ziarnopłonu. Fajny blog, będę zaglądać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiła mnie nazwa ziółka...
    Nigdy nie słyszałam o takim :) cieszę się, że poznałam następne ziele :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń